Quantcast
Channel: Tworzymy aby żyć ,żyjemy aby tworzyć
Viewing all 332 articles
Browse latest View live

Odwieczni obrońcy - Qartuli Nagazi

$
0
0


Aby ,,przykryć smród'' sytuacji z poprzedniego wpisu dziś wracamy do naszych kochanych Qartuli Nagazi. Kilka zdjęć Okro i Dżybira  w pięknej zimowej scenerii która od kilku dni zagościła w naszym lesie.
Chcieliśmy tym razem też pokazać do czego te psy służą, jak Kaukascy czabani ukształtowali tę rasę przez wieki. Posłużyliśmy się filmikami kręconymi przez najlepszą hodowlę w Rosji i chyba na świecie tej rasy psów. Hodowla Натали Львовэи   ,,Хранители Гор''
 Para naszych Qartuli Nagazi zacznie pracę przy stadzie dopiero od nowego sezonu pastwiskowego :)





Dlaczego dysleksja jest darem ?

$
0
0
Dziś chyba po raz pierwszy na naszym blogu chcieliśmy umieścić recenzję książki. Ci którzy towarzyszą nam na blogu od dawna wiedzą że męska część naszego duetu jest głęboko dyslektyczna. Kiedyś już o tym pisaliśmy a właściwie pisał (Dys..Dys...Dys...) Dysleksja dziś stała się popularnym wytrychem dla tych którzy chcą usprawiedliwić swoją niechęć do nauki, jak podają źródła naukowe obecnie dysleksja dotyczy w Polsce około 15% uczniów, gdy w roku 2002 liczba ta wynosiła około 7%.  Z całą pewnością jednak w tych 15% jest grupa dzieci i młodzieży naprawdę nosząca ten dar, DAR DYSLEKSJI.
Recenzja książki jest przedrukiem ze strony ,,e-akademia rodziców''

Co łączy takie nazwiska jak Richard Branson, John Lennon, Thomas Edison, Ted Turner, Pablo Picasso, Steve Jobs, Steven Spielberg, Albert Einstein czy Jules Verne? Z pewnością oprócz niewątpliwego sukcesu osiągniętego za życia, wszyscy oni byli obdarzeni pewnym darem, jakby nazwał to autor rewolucyjnej książki „Dar Dysleksji” - Ronalda D.Davisa. Mowa tu o darze dysleksji. Autor zadaje sobie pytanie czemu tak wielu z najznamienitszych osobowości nauki, sztuki czy biznesu nie potrafi czytać i jak mogą się tego nauczyć.
Ta przełomowa książka raz na zawsze zmienia oblicze tego jak dysleksja jest postrzegana na całym świecie. Dodatkowo możemy poznać praktyczne wskazówki jak poradzić sobie z problemami orientacji i z trudnościami koncentracji uwagi.

W skrócie o książce
Część I: Czym jest dysleksja?
Każdy przypadek jest wyjątkowy, ponieważ jest kombinacją indywidualnych predyspozycji, talentu, wpływów środowiska i najczęściej złych doświadczeń szkolnych.
Dlatego ciężko wyróżnić chociażby dwa przypadki dysleksji o tych samych objawach.
Ron Davis nazywa dysleksję „matką wśród dysfunkcji, utrudniających naukę”. Wyjaśnia czemu wiele z nich (autyzm, ADD/ADHD, dyskalkulia/akalkulia, dysgrafia/agrafia, hiperaktywność) ma to samo źródło, co dysleksja.

Część II: Rozwojowa teoria dysleksji.
Autor książki wiąże tę dysfunkcję z umiejętnością wizualnego myślenia w młodym wieku. Ten „dar” sprawdza się do rozpoznawania obiektów z otaczającego nas świata, ale już nie do drukowanych symboli, takich jak litery alfabetu bądź całe słowa.
Takie pomieszanie powoduje dezorientację u dziecka, co z kolei wywołuje stres, który tylko pogłębia problem. Umysł z kolei robi wszystko, aby zatuszować dysfunkcję. U młodych ludzi bardzo szybko spada poczucie własnej wartości, więc używają wielu pomysłowych sztuczek, aby nie wyróżniać się spośród grupy i ukryć trudności w nauce.

Część III: Dar.
Ron Davis wyjaśnia, że myślenie wielowymiarowe (przy użyciu wszystkich zmysłów) odbywa się znacznie szybciej niż myślenie werbalne. Dyslektycy zdają się być bardziej kreatywni, poszukujący i intuicyjni niż ich przeciętni koledzy. Co więcej wydaje się, że są bardziej świadomi otaczającej ich rzeczywistości, pomysłowi i lepiej sprawdzają się w praktycznych zadaniach. Ich wyjątkowy sposób myślenia tworzy niebywałą umiejętność: raz doświadczoną rzecz, rozumieją na tak głębokim poziomie, że mogą ją wykonywać później w sposób intuicyjny, bez myślenia jak.

Część IV: Czas coś z tym zrobić.
Pierwszym krokiem w programie Davis'a jest nauczenie się jak wyłączyć dezorientację i skoncentrować się na prawidłowym postrzeganiu. Wprowadza trening umysłu, mający na celu przezwyciężenie błędnego sposobu postrzegania i uczy metod prawidłowego rozpoznawania drukowanych symboli.
Następnie proponuje bezstresowy system poznania podstaw języka pisanego. Uczniowie wykonują z gliny symbole i słowa, uruchamiając w ten sposób wielozmysłowy proces, rozwijający kreatywność.
I w końcu studenci dochodzą do trzech prostych ćwiczeń czytania dla codziennej praktyki. Mają rozwijać płynność czytania, rozpoznawania tekstu i podnosić poziom zrozumienia.


 Na końcu chcieliśmy przytoczyć kilka komentarzy z innej e-strony wypisywane pod artykułem dotyczącym właśnie dysleksji i dyslektyków. Mamy nadzieję że te komentarze zachęcą TU czytających również do zabrania głosu, chętnie podyskutujemy

    - Dyslektycy nie powinni wykonywać pewnych zawodów,np.farmaceuty, lekarza. Przecież ich dysfunkcja może być groźna dla pacjenta. Traktowanie dyslektyków na równi z innymi? W takim razie dajmy prawo jazdy niewidomym, człowieka bez nóg zatrudnijmy w balecie, a niemowa niech będzie wykładowcą na uniwersytecie. Jak równość, to równość. Gdyby fakt posiadania zaświadczenia o dysleksji zamykał drogę do wykonywania pewnych zawodów, nastąpiłoby cudowne wyzdrowienie wielu dys-. Nie twierdzę,że dysleksja nie jest choroba, ale traktowanie ludzi nią dotkniętych na równi ze zdrowymi, to przesada. I nie chodzi tu o odrzucenie, ale o zdrowy rozsądek.
    - Dysleksja kończy się wtedy, gdy absolwent, który przeszedł szkołę dzięki papierkowi od lekarza zaczyna się starać o pracę biurową. Ten szok, że pracodawca nie potrzebuje ludzi, którzy znajomością języka polskiego ośmieszają firmę bezcenny...
     - Kiedyś nie było dysleksji, adhd i bezstresowego wychowywania, dzięki czemu wyszliśmy na ludzi. Strach pomyśleć co będzie z obecnie rosnących pokoleń...ćpuny, mordercy i pies wie co jeszcze...

"Kamieni kupa" i inne "murzyńskości".

$
0
0





Pewnie poczujecie się lekko zdezorientowani bo sielskie obrazki z poprzedniego lata zapowiadają sielski wpis. No niestety nie będzie sielsko :/
Od kilku dni zastanawiamy się nad niezwykłym, hmmm... fenomenem? Nie, to nie fenomen, to raczej schizofrenia BLOGOWEGO e-świadka. W sumie nie powinniśmy się dziwić bo jesteśmy w tym e-światku od iluś lat, przeszliśmy tu swoje :/  ale mimo tego ciągle jeszcze się dziwimy.
Polska płonie, a właściwie to chyba są już raczej zgliszcza. W prywatnych rozmowach, włączając telewizor czy radio każdego dnia wypływa nowe, kolejne gówno jakie PO-panowie nam ukręcili przez ostatnie kilka lat. Dziś właściwie nie ma grupy społecznej (oczywiście poza pajacami ze świata show-biznesu, mainstream-mediów oraz rządowo-partyjnej hołoty) która nie leżałaby na łopatkach i dogorywała. Całkowity upadek wszelkich gałęzi przemysłu, produkcji i wytwórczości. Nadchodzący kataklizm w rolnictwie, kolei, służbie zdrowia, okradzione Lasy Państwowe które za moment zbankrutują i poproszą o ,,prywatnego inwestora'' z tak dobrze nam życzącego zachodu ...
No ale do rzeczy, otwieramy po kolei blogi, jeden drugi, trzeci... piętnasty. I co czytamy, co widzimy ??? SŁODKIE POPIARDYWANIA, wzajemne lizanie tyłków, wazelina, NI MNIEJ NI WIĘCEJ TYLKO SCHIZOFRENICZNY  ŚWIAT. Świat ludzi żyjących na Marsie, w schizofrenicznej rzeczywistości. Kwiatki, bratki... jakie piękne... jak cudownie... och jaka zdolna... cieplutko pozdrawiam... wazelina, mdłości, wyalienowanie...
Zastanawiamy się czy to towarzystwo żyje w tym sparszałym państwie gdzie bydlaki na co dzień wycierają swoje ryje pseudo demokracją, gdzie idiota z samego szczytu zawozi Ukraińcom miliony w prezencie a chorym Polakom czekającym w kilkuletnich kolejkach do lekarza mówi ,,no niestety brakuje pieniędzy''
Co musi się wydarzyć aby się towarzystwo na tym ,,Titaniku'' ocknęło i zauważyło że ten lukier i słodkie piardy to po prostu chore. Dziś słyszeliśmy i czytaliśmy głosy oburzenia na rolników którym tak dobrze a jeszcze drogi blokują. KOCHANE MIESZCZUCHY!!! JAK W ROLNICTWIE JEST TAK DOBRZE TO CZEMU NIE PRZENOSICIE SIĘ NA WIEŚ, NIE BIERZECIE TYCH MILIONÓW DOPŁAT, Przecież do tego nie potrzeba żadnej wiedzy, to takie przyjemne zajęcie, właściwie na wsi to nic się nie robi, bo przecież wszystko samo rośnie, wystarczy brać te miliony, parobek z za płotu który nie ma na jedzenie dla dzieci wszystko co brudne i śmierdzące, zrobi za was. To przecież takie proste.




Chleba naszego powszedniego...

$
0
0

























Gdy przeprowadziliśmy się w obecne miejsce (jedenasty raz) siedem lat wstecz, rozpoczęliśmy remonty. Przyszedł moment do postawienia kuchni (przez niektórych nazywanej płytą). Tak, w naszym domu wszystko jest gotowane na prawdziwym ogniu, na prawdziwej kuchni, nawet ludzie ze wsi którzy czasem trafią do nas z wielkim zdziwieniem mówią ,,ooo to u was jeszcze tak po staremu :D'' Wtedy to Zosia postawiła naszemu zdunowi warunek, ,,ma być w niej porządny piec chlebowy''  Piotr (doskonały zdun który jest którymś kolejnym pokoleniem w tym fachu w tej rodzinie, uczył się rzemiosła od swojego ojca. W wieku 11 lat ojciec pozwolił mu postawić pierwszy piec od podstaw, samodzielnie. Tak trwa to już ponad czterdzieści lat. Piotr jest po prostu mistrzem )
Nie ma problemu usłyszeliśmy od Piotra, może być nawet taki spory bo macie poniemieckie płyty na sześć fajer to i piec będzie dłuuugi :)
No i postawił kuchnię a pod nią piec chlebowy, sklepiony nie wysoko aby się szybko nagrzewał ,,na cztery duże blachy'' jak to on nazwał. No i piec był, niestety czekał tyle czasu na jakiś impuls, sygnał...                                                                                                                                                      Od długiego czasu narzekaliśmy na chleb ,,ze sklepu''że ohydny, nie daje się jeść... aż kilka dni temu Zosia przeglądając kalendarz biodynamiczny na ten rok (autorstwa Pani Mari Thun tylko tego używamy od lat) z uśmiechem stwierdziła ,,mam dobry przepis na chleb'' Okazało się że tak jest przepis na prawdziwy chleb na zakwasie (nie taki z dodatkiem drożdży, aby lepiej rósł) Mąka razowa żytnia TYP2000 jednym słowem pełna, prosto z żarna bez odsiewania tego co najcenniejsze, wytwarzana nie opodal nas, przez naszych przyjaciół w młynie wodnym ze zbóż ekologicznych (Małgorzata i Piotr Hillar ,,Młyn wodny Tuczki'' )
Najpierw trzy dni robił się zaczyn-zakwas troszkę podobnie jak na żurek, jednak jego tworzenie jest podzielone  na t/z pięć faz. No i dziś pieczenie. Chleb wyszedł  doskonały, w domu pachniało od południa. Szkoda że zdjęcia nie przekazują zapachu no i smaku, smaku który dzięki pójściu na łatwiznę i przepisom unijnym znika już chyba na zawsze z polskich stołów.
O walorach zdrowotnych chleba żytniego pieczonego na zakwasie z mąki pełnej z upraw ekologicznych, napiszemy kiedyś przy okazji : ) O wpływie na organizm, trucizny sprzedawanej w sklepach nazywanej chlebem pisać chyba nie musimy.




Jak to z Czupurkiem było...

$
0
0





Gdy półtora roku temu pojechaliśmy po ,,Czupurka'' wiedzieliśmy tylko tyle  że facet ma fajnego kozła do sprzedania ,,prawdziwego alpejskiego'' Nasze wstępne oględziny i wniosek - ,,alpejski to on jest, ale nie tak do końca'' Pan właściciel kozła twierdzi że kupił go jako prawdziwego alpejczyka, przywiezionego ,,gdzieś z daleka, z prawdziwej hodowli nastawionej na produkcję mleka'' Ot i cały certyfikat naszego koziołka którego nazwaliśmy ,,Czupurek'' z powodu zadziornej grzywki :)
Z biegiem czasu nasz ,,Czupurek'' mężniał, dorastał i porastał pięknym płaszczem siwo brunatnych włosów. Na zdjęciach tego nie widać ale Czupurek jest potężny, rozstaw rogów w tej chwili to prawie 80 centymetrów : )
Całkiem nie dawno dowiedzieliśmy się że informacja byłego właściciela ,,gdzieś z daleka, z prawdziwej hodowli'' którą usłyszeliśmy znaczyła dosłownie że ,,Czupurek'' jako mały koziołek został przywieziony (a dokładnie przemycony) dosłownie z daleka bo ze Szwajcarii i jest przedstawicielem jak najbardziej Alpejskich kóz Szwajcarskich, ginącej rasy Chevre Bottee odmiany ,,Bottee noire'' W wolnym tłumaczeniu nazwa ,,koza w botkach'' odmiana ,,botki czarne''
Zaczęliśmy przeszukiwać internet i okazało się że rzeczywiście jest taka rasa w Szwajcarii, ma nawet swój odrębny związek. Po przejrzeniu albumu ,,związkowego''  nie mieliśmy wątpliwości ,,Czupurek'' to z całą pewnością męski przedstawiciel rasy Chevre Bottee.
Tak więc całe tegoroczne potomstwo naszych kózek Alpejskich Francuskich dostało bardzo dobre geny pierwotnych kóz alpejskich Szwajcarskich : )  Skądinąd widać wyraźnie, tak w pokroju jak i umaszczeniu że kozy Bottee były pniem z którego wyhodowano kozę Alpejską Francuską.
Dwa zdjęcia  najniżej to przykładowe kozły Bottee z albumu Association suisse des éleveurs de la chèvre bottée ASCB





To tylko brak czasu ???

$
0
0






Ostatnio uczestniczyliśmy w takiej wymianie zdań   ,, Czy wy jeszcze żyjecie? '' A skąd takie pytanie ? ,, Bo zaglądamy na waszego bloga, a tam niiiic i nic''
Hmmm, odpowiedź jest dość prosta i banalna, to tylko zwykły brak czasu. Hmmm, może nie tylko brak czasu. Z całą pewnością jeszcze wnioski wyciągnięte z poprzedniego rozdziału naszego bloga i życia. Z rozdziału ,,Alpakowego'' Uznaliśmy a dokładnie to ja przyznałem rację kilku życzliwym osobom z naszego najbliższego otoczenia. Nie warto być t/z ,,szczerym Wojtkiem'' Tak się dziwnie porobiło w ostatnich czasach że jedni się dzielą i robią za ,,informację'' a drudzy w tym czasie na nich ,,kręcą lody'' Doszliśmy więc do wniosku że ,,lodów kręcić' nie będziemy bo nie leży to w naszym charakterze, ale za ,,szczerych Wojtków'' robić już też nie będziemy : )
Do tego doszło jeszcze tak zwane twórcze wypalenie (chyba)  Napisanie 470 wpisów opatrzonych zdjęciami to tak jakbyśmy napisali ,,grubaśną''  książkę, album. Po tych czterech latach i po zmianach jakie zaszły w naszej działalności po prostu chyba chcieliśmy odpocząć od pisaniny, myślenia, co pokazać, jak napisać. No ale dobrze, bo chyba się zbyt gęsto tłumaczymy :)
  Zmiana profilu w naszej działalności cały czas w toku. W tym momencie jesteśmy na etapie wykotów. Rodzą się kolejne kózki które mamy nadzieję że po takim ojcu wzbogacą nasze stado w następnym roku doskonałymi mlecznicami :)
Na razie jesteśmy po przebudowie alpaczej stajni na koziarnię, zbudowaliśmy podpatrzone u Francuzów karmniki które ułatwiają obsługę takiej ilości kóz. Pełnią one rolę drabinki do siana i jednocześnie korytka do pasz treściwych i marchwi. Kozy dosyć szybko nauczyły się jak to działa, teraz karmienie to szybsza czynność nie powodująca zamieszania w koziarni.
Jesteśmy też w trakcie dopasowywania opakowań i projektowania etykiet na nasze kozie specjały. Wydaje się nam że chyba mamy już to co ma być : ) Nasza mała serownia i dojrzewalnia cały cas jest doposażana i dopieszczana, ale cała elektronika, sterowanie i pomiar atmosferą działają już bez zarzutów. Następny wpis będziemy mogli więc poświęcić właśnie temu co zajęło nam całą jesień i sporą część zimy, serowni z dojrzewalnią.


















Sery w Polsce - serowar, konsument.

$
0
0





Rzadko to robimy, ale czasem spotykamy tak mądrą wypowiedź że nie byli byśmy w stanie napisać nic więcej, nic mądrzej :D  Dziś zachęcamy Was do przeczytania całego wywiadu zamieszczonego na portalu LOKALNY ROLNIK.PL. Rozmowa z największym w Polsce fachowcem od serowarstwa z uwzględnieniem szczególnie tego farmerskiego , Dr inż. Mirosław Sienkiewicz dyrektor firmy Agrovis 
       Podobno krajowi producenci żartują, że idealny ser polskiego konsumenta nie może smakiem i zapachem zakłócać aromatu keczupu na kanapce. Jakie według Pana czynniki motywują wybory Polaków w zakresie kupna serów?
       Konsumpcja serów w Polsce jest bardzo jednostronna i monotonna. Faktycznie głównym sposobem konsumpcji jest plaster sera na kanapce wzbogacony ketchupem, majonezem lub innym dressingiem. Drugi sposób to zapiekanki i pizza. A więc zastosowania, w których indywidualny smak sera nie jest zbyt istotny. Nie są u nas powszechne sposoby spożywania serów znane z krajów zachodnich: jako składnik różnych dań, jako odrębne danie kończące obiad lub dodatek degustacyjny do odpowiednich win. W Polsce rzadko sery się degustuje, a raczej po prostu je.
        Polacy mają specyficzny gust serowarski. Jeszcze w latach 70-tych mieliśmy w Polsce dość dużą gamę różnorodnych smakowo serów. W latach stanu wojennego braki żywności były tak duże, że na rynek zaczęły trafiać sery coraz młodsze i coraz mniej wyraziste smakowo. I tak już zostało. Gdy powróciła gospodarka rynkowa, dużą rolę zaczęły odgrywać koszty produkcji. Czasy dojrzewania pozostały krótkie, a dla ograniczenia pracochłonności produkcji, powszechnie wprowadzono worki termokurczliwe, które z kolei przyczyniły się do ujednolicenia i zubożenia smaków. Co dziwniejsze, gdy zaczęło odradzać się małe serowarstwo jako alternatywa przetwórstwa przemysłowego, wcale nie poszło ono w kierunku różnorodności gatunków i długiego dojrzewania. Dominują sery tak świeże, że prawie surowe, z reguły nafaszerowane najróżniejszymi ziołami i innymi dodatkami, często podwędzane. Powoli jednak pojawiają się sery bardziej szlachetne, długo dojrzewające, o interesującej konsystencji i bukiecie smakowym.
       Serowarstwo nie jest tak skomplikowane, jak niektórzy myślą, ani tak proste jak się to wielu wydaje. Serowarstwo, to pasja na całe życie i wymaga ciągłego szkolenia.Żeby zostać świadomym serowarem, należy zacząć od szkoleń. Nie od parogodzinnych warsztatów pokazowych, ale od przyswojenia podstaw wiedzy teoretycznej.
         Serowarstwo farmerskie powinno specjalizować się w serach pracochłonnych, specyficznych, o wyrazistych cechach organoleptycznych. Obecnie zbyt dużo jest serów bardzo świeżych, mało dojrzałych, z nadmiarem ziół i innych dodatków.
       Nie ma odpowiedzi na pytanie, ile powinien kosztować ser. Dla producenta tyle, żeby pokryć koszty produkcji i zapewnić jeszcze dochód, a dla konsumenta tyle, żeby mógł go sobie kupić i żeby był zadowolony z relacji jakość/cena. Z tego względu dla różnych serów cena musi być różna. Sery z mleka koziego są z reguły droższe, niż te z mleka krowiego, 
        Sery farmerskie i rzemieślnicze muszą być droższe niż te przemysłowe, ze względu na niską wydajność małych serowni i duży nakład pracy ręcznej.

Na zielonej łące : )

$
0
0





Wreszcie wolność, wreszcie zielona trawa, mimo niewysokiej temperatury słoneczko przypomina że to już maj. Stadko z wielkim smakiem od trzech dni korzysta z tego co kozy lubią najbardziej, młoda soczysta trawa.
Dla nas zaczęła się praca w serowni, co prawda jeszcze nie na pełnych obrotach bo maluchy wypijają codziennie prawie 15 litrów mleka. Nasza dojrzewalnia jednak powoli zapełnia swoje półki, codzienna praca przy pielęgnacji serów dojrzewających, robienie następnych. Dojrzewalnia zaczyna wyglądać tak jak powinna, daje nam to wielką radość bo widok półek z równo leżącymi kręgami serów to piękny obraz. Czas wyczekiwania i dbania o to aby to co się dzieje w serach szło w dobrym kierunku i dało smaczne aromatyczne sery, sery których każdy kęs będzie budził błysk w oku, zaciekawienie na twarzy i oszalałą pracę ślinianek :)


,,KOZI LAS'' tam gdzie powstaje kozi ser...

$
0
0
  Nasze kozy wyszły na trawę, rozkręcają się w produkcji mleka. Z dnia na dzień jest go coraz więcej w związku z tym my mamy więcej pracy. Na półkach przybywa serów, a nam systematycznej ,,z zegarkiem w ręku" pracy.

 Serowni od czasu jesiennej adaptacji nie pokazywaliśmy, więc teraz pokarzemy gdzie powstają aromaty i smaki z mleka kóz pasących się na śródleśnym pastwisku pełnym ziół. Ci którzy próbowali u nas mleka naszych kózek ze zdziwieniem mówią ,,ooo całkowicie nie czuć tego koziego smaku, ono jest słodkie'' My śmiejemy się że to nie mleko, to biały wyciąg z wieeelu ziół, lekarstwo na wiele chorób :)



























MATKA ...

$
0
0

Obecnym i przyszłym matkom, tylko dobrych dni wypełnionych miłością Waszych dzieci.
     Zosia i Janusz

Dojrzałość...

$
0
0























Efekty ostatniej sesji fotograficznej, nasze sery w roli głównej. Może tylko napiszemy że zdjęcia są autorstwa Miłosza Guzowskiego i podlegają prawu autorskiemu. ,,Kozi Las'' nasze sery są prawdziwymi dojrzewającymi serami, można rzec - jest to kwintesencja prawdziwych kozich serów dojrzewających. Lepiej je jeść, degustować, smakować, niż o nich pisać : )




















Obi - kozioł Alpejski Francuski

$
0
0
Obi to w tym przypadku nie sklep a skrót od Obama :D tak nazywa się nowy członek naszego stada. Dla porządku genetycznego i postępu w jakości kolejnych kóz w naszym stadzie Czupurek pojechał do nowego stada, jego miejsce zajął piękny Alpejczyk nazwany przez byłych właścicieli Obama. Z racji niechętnego naszego stosunku do stanów zjednoczonych i wszystkiego co z nimi się wiąże, my będziemy nazywać koziołka Obi. Tak jak powiedział jego hodowca Obi jest przyszłościowym reproduktorem, w tej chwili ma 11 miesięcy. Nosi geny bardzo dobrych kóz Alpejskich Francuskich z Niemieckiej hodowli. Od długiego czasu szukaliśmy odpowiedniego reproduktora dla naszego stada i wreszcie się udało, co nie jest w Polsce takie łatwe. Musi się spotkać w jednym zwierzątku kilka cech jednocześnie; piękny eksterier, odpowiedni przodkowie w linii żeńskiej (mleczność), właściwe odchowanie kozła - gabaryty, które nie są tylko efektem genów. Obi jest piękny ma na ,,dużym plusie'' wszystkie te cechy. Efekt będzie widoczny za dwa lata. Na tym polega hodowlana ruletka :)














TYMUŚ poznaje świat

$
0
0


























Często obserwując otaczający nas świat wyciągamy wniosek, może mało popularny, może niepoprawny politycznie ...???
W kampanii prezydenckiej słyszeliśmy codziennie z ust Prezydenta Elekta ,,chcemy odbudować w Polsce przemysł'' ,,musimy przeprowadzić reindustrializację Polski''...                                                                Szanowni popaprańcy, czy nie wiecie o tym że wszyscy najwięksi filozofowie, biolodzy, socjolodzy... na świecie od lat przepowiadają koniec ery przemysłowej. Największa wojna jaka nas niebawem czeka rozgrywać się będzie nie o terytoria i zdobycze techniki, a o czystą wodę i o żywność która będzie się nadawała do jedzenia, po której będą się rodzić zdrowe dzieci, która nie będzie powodowała zmian genetycznych i nie będzie uszkadzać naszych układów wewnętrznych odpowiedzialnych za normalne zdrowe funkcjonowanie.
Na razie przyszły Panie Prezydencie i jego świto, największym naszym skarbem jest polska ziemia w niewielkim tylko stopniu skażona. Szansą dla Polski jest nie przemysł lecz zdrowa, naturalna żywność. Wytwarzanie takiej żywności tradycyjnymi metodami to też szansa na zniwelowanie bezrobocia. Dlaczego Polacy mają pracować w EKO-gospodarstwach w Niemczech, Wielkiej Brytanii... Dlaczego Wy ,,podobno patrioci '' chcecie skazać nasz kraj na dewastacje przemysłem???
     Póki co Tymuś poznaje jeszcze nie skażony chemią świat. Świat który w naszych marzeniach ma być zgodny z rytmem stworzenia.
Czy nie jest to piękny świat? Czy nie tak chciał Pan Bóg???


Μπράβο Ελλάδα - BRAWO Grecja, BRAWO Grecy...!!!

$
0
0

TU był inny tekst, jednak obserwując ciąg zdarzeń doszliśmy do wniosku że jednak Grecy to tacy sami .... jak reszta i  nasze oceny były na wyrost. Pan Cipras odda Grecję Chazarskim bankierom, szkoda...





Chaczapuri - gruzińska doskonałość...

$
0
0

Dziś jak zawsze z sentymentem o Gruzji, postanowiliśmy spędzić wieczór przy gruzińskim winie i chyba symbolu gruzińskiej kuchni, gruzińskiego stołu, Chaczapuri - to odpowiednik włoskiej pizzy. Nasza dziś była przyrządzona po adżarsku w kształcie łodzi, wypełniona po brzegi roztopionym masłem, pięknie ciągnącym się kozim serem i nie ściętym jajkiem. Aby nie wyważać otwartych drzwi dla chętnych chcących spróbować tego gruzińskiego specjału odsyłamy do bloga ,,Oblicza Gruzji'' tam znajdziecie przepis włącznie z filmikiem- instrukcją gruzińskiego fachowca :) i Pani Anny Janickiej-Galant.
Nie byli byśmy sobą gdybyśmy nie dołączyli czegoś do posłuchania. Przy Gruzińskim stole nigdy oprócz jedzenia nie może zabraknąć pięknej muzyki, takiej co to chwyta za serce. I jak to mawiają Gruzini (stosują to zawsze w praktyce) Gość w dom Bóg w dom :)
Gaumardżos! (na zdrowie)















A Zosia już spałaszowała : D





Radosny koniec przygody z polską oświatą : )

$
0
0

W piątek 10.07.2015roku zakończyła się nasza przygoda z polskim systemem oświatowym. Nasz młodszy syn Michał obronił pracę magisterską i uzyskał tytuł Magistra Inżyniera  na Wydziale Leśnictwa Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie. Jak kiedyś pisaliśmy jego pasją są wszelkiego rodzaju owady stąd specjalizacja w katedrze ,,Ochrona Lasu i Ekologii SGGW'' i skomplikowany tytuł pracy magisterskiej ,,Chrząszcze saproksyliczne próchnowisk lipowych (Tilia cordata) okolic Iłowa (Nadleśnictwo Dwukoły)''
 W piątek w południe dostaliśmy SMSa - OBRONIŁEM NA 5 :) Tym oto miłym akcentem nasze dzieci zakończyły edukację w polskim systemie oświatowym (możemy dodać na szczęście bo to jak on dziś zaczyna wyglądać woła o pomstę do nieba)
Mamy nadzieję że uda się być ,,Miśkowi'' dobrym leśniczym  bo to jego marzenie od dziecka. Teraz półroczny staż od października i może potem praca w LP : )


Serowa wyliczanka z ,,Koziego Lasu"

$
0
0

Charolais, Valençay, Tomme (powinniśmy wedle unijnej głupoty przy każdej nazwie sera dodać ,,W TYPIE'' :)  Twarożki z ziołami i bez, jogurt tradycyjny bałkański... Wyliczanka .      Dziś chcemy pokazać trochę z tego co robimy, jakie pyszne czary odbywają się w naszej serowni i dojrzewalni. Jedno czego nie jesteśmy w stanie przekazać na blogu to smak, ale zapewniamy że wszyscy którzy próbują naszych serów są zachwyceni i moooocno zaskoczeni smakiem i aromatem : )
Część zdjęć (tych ładniejszych) jest autorstwa naszej synowej Anety.

 




















































Polska - Gruzja

$
0
0

Dziś chcemy powrócić do... może, cyklu ,,Przy stole''. Dawno nie było u nas nic gruzińskiego. Wczorajszy mecz niech będzie przyczynkiem do dzisiejszej publikacji. Ci którzy bywają częściej na naszym blogu pewnie pamiętają Salome Tetiashvili.  Piękna młodziutka Gruzinka obdarzona niesamowitą muzykalnością i niebiańskim głosem.  W tym roku zajęła 2 miejsce w gruzińskim Xfactor. My jednak najbardziej kochamy jej wykonania tradycyjnej muzyki gruzińskiej ,,Przy stole'' Dziś na zmianę nastroju (deszczowo, chłodnego) kawałeczek gruzińskiej biesiady. Gruzini są mistrzami biesiadowania, pełnych stołów i cuuuudownych śpiewów zapijanych i podjadanych specjałami kuchni gruzińskiej : ) Jak zawsze akompaniuje Beso Rostiashvili.
Zapraszamy więc do gruzińskiego stołu, mamy nadzieję że już nam wybaczyli wczorajsze 4:0 :/






Pomidorowo : )

$
0
0
Na dobre zaczęły się u nas pomidorowe zbiory, W tym roku w naszym tunelu zadomowiły się głównie odmiany ze wschodu, Rosja i Ukraina ale nie tylko :) Russian Rose, Moskvich, Olena. Ruby, Black Krim, Opalka.
W czasach pomidorów bez smaku, bez zapachu, genetycznie zmanipulowanych. Takie pomidory, olbrzymy w różnych odcieniach czerwieni  pozwalają sobie przypomnieć  ogródek z przed kilkudziesięciu lat. Zapach prawdziwych pomidorów, kształty i kolory. Jedyną wadą tych starych odmian jest ich niska odporność na choroby, ale już opanowaliśmy to co na początku źle wyglądało, teraz możemy się cieszyć zapomnianymi przez większość doskonałymi smakami. Dodamy że jesteśmy nałogowymi pożeraczami pomidorów, zjadamy ich duuuże ilości (najczęściej w tej najprostszej postaci: pomidory, świeże ziółka, cebula, odrobina soli lub nasza kozia Feta : ) korzystając z obfitości natury i efektów ciężkiej pracy od wczesnej wiosny w naszej folii i ogródku : )















Goście, Goście... : )

$
0
0

Wczoraj mimo upału był piękny dzień. Odwiedzili nas wspaniali goście i nasi przyjaciele, dzieci z domu dziecka w Kowalewie oraz nasz przyjaciel Jacek Żywiec z synem Mateuszem prawdziwi Polscy ranczerzy i właściciele ,,Stajni Tarpan'' Kiedyś już pisaliśmy o Jacku. Gospodaruje on z rodziną na prawie 300 hektarowym rancho hoduje konie (ponad 30sztuk) oraz bydło mięsne (ponad 50 sztuk). Całe jego rancho jest objęte programem ochronnym ,,Natura2000'' Zwierzęta u Żywców hodowane są w ,,stylu  wolnym'' cała posiadłość jest ogrodzona a zwierzęta żyją w stajniach otwartych. Czasem tak korzystają  z tej wolności że trzeba szukać ich przez 2-3 godziny. Jacek mówiąc o swoim dniu pracy z uśmiechem zaczyna, rano siodłamy, siadamy na konie z Mateuszem i robimy objazd ogrodzeń, a jest co kontrolować linia ogrodzeń ma ponad 12 km długości : ) Sprawdzamy gdzie są krowy, czy któraś nie urodziła cielaka, gdzie tabun naszych klaczy nocował ostatniej nocy...
Tym razem Jacek przywiózł do nas dzieciaki z Państwo          wego Domu Dziecka w Kowalewie. Dla nich to wielkie przeżycie i wyprawa. Kilkanaście kilometrów leśnymi duktami, wzdłuż dzikiej rzeki wijącej się przez bagna.Część wierzchem na koniach reszta wozem taborowym, no i miejsce do którego przyjechali. Miejsce w lesie, gdzie wszystko co było na stole, czego próbowały jest wytworzone w gospodarstwie. Miejsce gdzie gospodarze nie patrzą na zegarek. Opowiadają o tym jak z mleka zrobić ser, jak z ,,grubej'' mąki żytniej upiec smaczny chleb który odżywia a nie truje. O tym jak żyć w zgodzie z naturą i w zgodzie z sobą : )



Viewing all 332 articles
Browse latest View live